niedziela, 23 marca 2014

Delikatne początki

         Wczoraj w końcu dostałem szansę na przejażdżkę. Jako, że była sobota, a letnia pogoda zachęciła do dłuższej trasy nie myśląc długo zapakowałem młodszego syna w fotelik, nalałem herbaty do bidonu i jazda w stronę krakowskiego Rynku. Ze starszym synem w domu została żona. Jeszcze do końca nie wyleczył się z ospy, a młodszy nie wykazywał objawów więc mógł jechać. Niestety dziś z rana na ciele młodszego pojawiły się złowieszcze czerwone kropki zwiastujące kolejne 2 tygodnie siedzenia w domu.  
         Ale wracając do wczorajszego dnia trasa jaką pokonaliśmy przedstawia się z grubsza tak:

          Jasiek chciał zobaczyć Smoka Wawelskiego, więc zdecydowałem się na przejazd przez płytę Rynku, co nie było najlepszym pomysłem. Jazda w sobotnie ciepłe popołudnie zatłoczoną Floriańską i Grodzką to żadna przyjemność, zdecydowanie lepiej wybrać Planty. Chciałem zwiększyć jednak ilość atrakcji dal malucha. 
         W obrębie rynku pracuje już chyba z 10 mimów, którzy to są na pewno jakąś atrakcją, aczkolwiek niektórzy potrafią nieźle przestraszyć. Po za tym ktoś tam gra na gitarze inny na akordeonie, zawsze coś się dzieje. Opuściliśmy ul.Grodzką i skierowaliśmy się w ulicę Bernardyńską, aż do smoka. Tam krótki postój do "pierwszego ziania ogniem". Mały miał dosyć widoku wstrętnego stwora i trochę się zaczął bać. Szybko opuściliśmy plac przed smokiem i zjechaliśmy na bulwary wiślane. Tam zawsze można rzucić okiem na łodki, co dla dziecka jest zawsze interesujące. 
         Całe bulwary okupowali odpoczywający ludzie. Na prawdę ciężko byłoby znaleźć miejsce dla siebie. Ale My podążaliśmy dalej w stroną Parku Jordana. Zjechaliśmy z Bulwarów i ulica Włoczków (To ta na której zastrzelony został Andrzej Zaucha ) kierując się ścieżką rowerową obok stadionu Cracovii dotarliśmy do Błoń. Kilkaset metrów wzdłuż Al.1 Maja i wjechaliśmy do Parku Jordana. Tam skierowawszy się w stronę placu zabaw, przeciskaliśmy się wśród ludzi. Niektórzy pieszo inni na rowerach, rolkach. Dużo małych dzieci na rowerkach. Trzeba zachować ostrożność maksymalnie. 
         Na placu zabaw zapieliśmy rower i do zabawy. Niestety Jasio nie kwapił się specjalnie do brykania. Jakiś taki zawstydzony i niechętny do zabawy z innymi dziećmi ( może dlatego że bez brata). Kilkanaście minut spędzonych na głownie staniu w miejscu i wracamy do domu.  Z Paku Jordana skierowaliśmy się w ulicę Ingardena, a później w Krupniczą. Tamtędy do Rynku. Tym razem zdecydowałem się na Planty. Szybko dotarliśmy pod Barbakan, a z stamtąd po tej samej trasie do domu.
         Pokonaliśmy w sumie 19 km w niecałe 1h 30 min jazdy. Zmachałem się trochę i doszedłem do siebie dopiero wieczorem. Trochę za szybkie tempo jak na sam początek chyba. Ale dzisiaj jest wszystko ok i to najważniejsze.
Na przyszły weekend zapowiadają też ładną pogodę. Super. Obiecałem starszemu Tomkowi, że tym razem zabiorę jego, a Jasiek zostanie z mamą i swoją ospą. 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz