wtorek, 2 września 2014

Powrót

Dawno nic nie pisałem, były wakacje, permamentny brak neta. 
Postaram się uzupełnić co nieco.
Już wkrótce !!!!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Wypad do Niepołomic

          Okazało się że w niedzielę w Niepołomicach w Puszczy na parkingu miał odbyć się zlot klasycznych aut. Jako, że pogoda zapowiadała się przyjemna, postanowiliśmy wybrać się całą rodzinką. 
          Pojawiła się okazja żeby przetestować rowerowy bagażnik na dach. Po dwóch godzinach montażu całości bagażnika udało mi się w końcu włożyć i i zamocować rowery. 



Zdjęcie zrobione już w puszczy. Pod blokiem nie było czasu na dokumentację. Zabraliśmy hol dla dziecka, jedzenie i pojechaliśmy.
          Po dojechaniu na miejsce okazało się, że mnóstwo osób preferuje taki tryb wypoczynku. Na parkingu co trzecie auto przywiozło ze sobą rowery. W końcu Puszcza Niepołomicka to ekstra miejscówka na rodzinną przejażdzkę.
         Zdjąłem rowery, zmontowałem całość.


       W tyle stały klasyczne auta, ale szczerze mówiąc były mało interesujące.


         Czym prędzej wsiedliśmy na rowery i zaczęliśmy eksplorować las. Jako, że była to nasza pierwsza wizyta w puszczy nie za bardzo wiedzieliśmy gdzie jechać, więc pojechaliśmy pierwszą lepszą ścieżką przed siebie.
         Decyzja okazała się słuszna. Dotarliśmy do drugiego parkingu, tego przy drodze. A z tamtąd w kierunku Staniątek pojechaliśmy kilkaset metrów ścieżką biegnącą wzdłuż asfaltowej dróżki. 
            Trzeba przyznać, że te trasy rowerowe są lekki i przyjemne, na sam początek sezonu odpowiednie. Zatrzymaliśmy się na kilkanaście minut, żeby coś zjeść. Nie przejechaliśmy nawet 3 km, ale ja byłem głodny. Od śniadania nic nie jadłem, a była już 15. Przez cały ten montaż trochę późno wyjechaliśmy, no i wstałem nie za wcześnie bo o 11.30.





          Chłopcy dzielnie walczyli z  wielkimi mrówkami, które jak to w lesie nie są niczym dziwnym. Jednak dla dzieci to nie lada atrakcja. Stwierdzam, że przydały by się sakwy, bo na kolejne dłuższe wycieczki trzeba gdzieś ten majdan spakować ( jedzenie, picie, ubrania). Plecak nie jest najlepszym rozwiązaniem, szczególnie kiedy robi się gorąco. Tylko nie wiem czy te z Alle za mniej niż 100 zł, są czegoś warte?
          Po kilkunastu minutach postoju dalej przed siebie. Założyłem sobie żeby chociaż 10 km przejechać. Ale po pierwsze bez sensu jest jeździć w kółko, bo jako takich długich tras tam nie ma, po drugi żona dopiero rozpoczęła sezon i musi się dostosować do roweru. Jeszcze tylko fotka z lasu. Ja z Jasiem


        Także po przejechaniu 7 km, klucząc po leśnych ścieżkach i mijając co chwilę turystów pieszych jak i rowerowych z powrotem dotarliśmy do samochodu. 

         Warto wspomnieć, że hol dawał rade na leśnych drogach, aczkolwiek co jakiś czas warto kontrolować śruby, bo lubią się luzować. Ale to raczej wina zużycia, bo hol jest używany i nie świeci już nowością. Niemniej jednak polecam to rozwiązanie. Daje dla dziecka dużo frajdy. I do póki Tomek nie nauczy się samodzielnie jeździć, będziemy z niego korzystać. Las dla miejskich dzieci to atrakcja, co prawda jeszcze mało zielony, ale pachnie tak samo. Zawsze to jakaś odmiana  od miejskiego smogu.





niedziela, 30 marca 2014

Jak obiecałem

         Jak obiecałem tak zrobiłem. Tomek już wyzdrowiał, więc mogliśmy w sobotę i niedzielę trochę pojeździć. Pogoda sprzyjała, więc postanowiliśmy wypróbować hol do rowerka dziecięcego. Muszę powiedzieć, że spełnia swoje zadanie w 100 %. Na początku zrobiliśmy w sobotę krótką rundkę po osiedlu, kilka km. Żadnych negatywnych opinii ze strony Tomka, jest zachwycony. Może razem ze mną pedałować i bawi go jazda.
         W niedzielę wybraliśmy się trochę dalej. Pojechaliśmy na stare lotnisko w Czyżynach - Rakowicach. Dużo miejsca do jazdy na rowerze. Zabrałem odkręcone wcześniej kółka boczne. Po dojechaniu na miejsce przykręciłem kołka i dalej po betonowym pasie lotniska Tomek pomykał już samodzielnie. Niestety szybko się zmęczył. Po przejechaniu kilometra zaczął narzekać na brak siły. W końcu to początek sezonu, no i choroba też wykańcza. Ale trening czyni mistrza. Odkręciłem kołka, podpiąłem hol i wróciliśmy okrężną drogą do domu. Po drodze nie było żadnego marudzenia, Tomek był zadowolony i żwawo kręcił pedałami. Na prostej drodze sam napędzał nasz tandem. W sumie przejechaliśmy jakieś 10 km.
         W końcu skończyłem remont damki dla żony. Zeszła mi na to prawie cała sobota. Poskładałem wszystko do kupy i o dziwo działa. Jak zrobię lepsze zdjęcia to wrzucę. Pierwsza jazda testowa zaliczona. Odczucia pozytywne. Teraz czekamy tylko na jeszcze cieplejsze dni.

niedziela, 23 marca 2014

Delikatne początki

         Wczoraj w końcu dostałem szansę na przejażdżkę. Jako, że była sobota, a letnia pogoda zachęciła do dłuższej trasy nie myśląc długo zapakowałem młodszego syna w fotelik, nalałem herbaty do bidonu i jazda w stronę krakowskiego Rynku. Ze starszym synem w domu została żona. Jeszcze do końca nie wyleczył się z ospy, a młodszy nie wykazywał objawów więc mógł jechać. Niestety dziś z rana na ciele młodszego pojawiły się złowieszcze czerwone kropki zwiastujące kolejne 2 tygodnie siedzenia w domu.  
         Ale wracając do wczorajszego dnia trasa jaką pokonaliśmy przedstawia się z grubsza tak:

          Jasiek chciał zobaczyć Smoka Wawelskiego, więc zdecydowałem się na przejazd przez płytę Rynku, co nie było najlepszym pomysłem. Jazda w sobotnie ciepłe popołudnie zatłoczoną Floriańską i Grodzką to żadna przyjemność, zdecydowanie lepiej wybrać Planty. Chciałem zwiększyć jednak ilość atrakcji dal malucha. 
         W obrębie rynku pracuje już chyba z 10 mimów, którzy to są na pewno jakąś atrakcją, aczkolwiek niektórzy potrafią nieźle przestraszyć. Po za tym ktoś tam gra na gitarze inny na akordeonie, zawsze coś się dzieje. Opuściliśmy ul.Grodzką i skierowaliśmy się w ulicę Bernardyńską, aż do smoka. Tam krótki postój do "pierwszego ziania ogniem". Mały miał dosyć widoku wstrętnego stwora i trochę się zaczął bać. Szybko opuściliśmy plac przed smokiem i zjechaliśmy na bulwary wiślane. Tam zawsze można rzucić okiem na łodki, co dla dziecka jest zawsze interesujące. 
         Całe bulwary okupowali odpoczywający ludzie. Na prawdę ciężko byłoby znaleźć miejsce dla siebie. Ale My podążaliśmy dalej w stroną Parku Jordana. Zjechaliśmy z Bulwarów i ulica Włoczków (To ta na której zastrzelony został Andrzej Zaucha ) kierując się ścieżką rowerową obok stadionu Cracovii dotarliśmy do Błoń. Kilkaset metrów wzdłuż Al.1 Maja i wjechaliśmy do Parku Jordana. Tam skierowawszy się w stronę placu zabaw, przeciskaliśmy się wśród ludzi. Niektórzy pieszo inni na rowerach, rolkach. Dużo małych dzieci na rowerkach. Trzeba zachować ostrożność maksymalnie. 
         Na placu zabaw zapieliśmy rower i do zabawy. Niestety Jasio nie kwapił się specjalnie do brykania. Jakiś taki zawstydzony i niechętny do zabawy z innymi dziećmi ( może dlatego że bez brata). Kilkanaście minut spędzonych na głownie staniu w miejscu i wracamy do domu.  Z Paku Jordana skierowaliśmy się w ulicę Ingardena, a później w Krupniczą. Tamtędy do Rynku. Tym razem zdecydowałem się na Planty. Szybko dotarliśmy pod Barbakan, a z stamtąd po tej samej trasie do domu.
         Pokonaliśmy w sumie 19 km w niecałe 1h 30 min jazdy. Zmachałem się trochę i doszedłem do siebie dopiero wieczorem. Trochę za szybkie tempo jak na sam początek chyba. Ale dzisiaj jest wszystko ok i to najważniejsze.
Na przyszły weekend zapowiadają też ładną pogodę. Super. Obiecałem starszemu Tomkowi, że tym razem zabiorę jego, a Jasiek zostanie z mamą i swoją ospą. 











piątek, 21 marca 2014

Plany

         W oczekiwaniu na cieplejsze dni siedziałem i myślałem gdzie by tutaj wyskoczyć z rodziną na rowerach.
Jak na razie mam w głowie dwie trasy

         Pierwsza to wycieczka z Krakowa do Ojcowa i z powrotem. Raptem ok 20 - 30 km, więc powinniśmy dać radę. Trasa biegnie przez drugorzędne drogi i polne drogi więc jest bezpieczna.

          Druga to wycieczka do Szczawnicy i później rowerami wzdłuż Dunajca do Czerwonego Kościoła na Słowacji.

          Chciałbym jeszcze wrócić do Doliny Białej Wody w Jaworkach. Byłem tam prawie 10 lat temu na praktykach studenckich. Wymarzone miejsce na jazdę rekreacyjną na rowerze.

        Poza tym standardowe przejażdżki po Krakowie, na pewno do Tyńca, nad Wisłę. I jedno z naszych specjalności. Wycieczki po placach zabaw. Chłopaki lubią je najbardziej.

Ciepły dzień wiosny

       I stało się. Zawitała prawdziwa wiosna, rtęć powyżej 20 stopni. A ja muszę z dziećmi siedzieć w domu bo jeden chory na ospę. Trudno, takie życie. 

        Wykorzystałem ten czas i skończyłem malowanie ramy w holenderce. Wyszło całkiem nieźle jak na spray, zobaczymy jak z trwałością. Postanowiłem malowanie skończyć na balkonie. Większa wentylacja i smród farby szybko wywiewa. Teraz części się suszą.


Doprowadziłem też to normalności kierownicę. Szlifowałem ją na mokro zaczynając od papieru 360 przez 600, 800, 1000, 1500, 2000 aż do 2500. Efekt zadowalający. Aczkolwiek przydałoby się wypolerować bawełnianym krążkiem i pastą do aluminium. Niestety nie mam takich zabawek

          Mając na względzie rozpoczynający się na dobre sezon jazdy rowerowej postanowiliśmy z żoną zainwestować w dwie rzeczy.
         Pierwsza to bagażnik na dach samochodowy, żeby gdzieś dalej wyskoczyć za miasto
Druga to hol do ciągnięcia mniejszego rowerka ze starszym dzieckiem.Młodszy daję rade jeszcze w foteliku.          
         Wczoraj udało mi się wyczaić na Tablicy Hol Koala, używany za 180 zł. Ostatecznie o dwudziestej leżał już na balkonie, kupiony za 165 zł. Trochę się tagować trzeba. 
         Wszystko prawie gotowe, tylko jeszcze starszy musi wyzdrowieć i ruszamy